Wstępniak

Witam na blogu poświęconym serii Akademii Wampirów autorstwa Richelle Mead. Będę tutaj publikować moje teksty oparte twórczości pani Mead.
Pierwszą serią jest Punkt widzenia Dymitra. Opiszę znane zksiążek wydarzenia oczami Rosjanina. Będą to luźne fragmenty, szczególnych zdarzeń.


środa, 27 czerwca 2012

W szponach mrozu - 8



W szponach mrozu
rozdział 8

Wyjątkowo Rose dotarła na trening przede mną. Stała z dala od materacy, rozmawiała z jakimś chłopakiem z jej roku. Często widywałem ich razem, byli przyjaciółmi, lecz sposób w jakim na nią patrzył, sugerował coś innego. Byli młodzi, mieli teraz czas, by popełniać głupstwa, zakochiwać się w rówieśnikach i jeszcze szybciej łamać sobie serca. Za niedługo będą musieli dojrzeć i odpowiadać za życie innych – mojorów. Oni zawsze są ważniejsi.

Rose jest wyjątkowa. Impulsywna, śmiała i szczera. Działała na tego chłopaka swoim dampirzym urokiem, nie wiem na ile świadomie, ale roztaczała wokół siebie niesamowitą aurę. Była dziewczyną, która potrafiła zainteresować wielu mężczyzn. Często niewłaściwych.

Przed wejściem na salę przybrałem pozę mentorską. Wyprostowałem się, na twarzy zagościła obojętność, głos przybrał oficjalny ton. Nakazałem jej przećwiczyć manewry z ostatnich zajęć.

Usiadłem w kącie sali i obserwowałem jej poczynania, korygując ją od czasu do czasu. Była dziś skupiona na zadaniu, nie rzucała żartami, nie była rozluźniona. Jej ciało było spięte, umysł skupiony na kukłach. Wyczuwałem jej złość, furię, agresję, którą chciała wyładować. Często była lekkomyślna, lecz dziś była w bojowym nastroju, narzuciła sobie dyscyplinę, bo dzięki niej mogła precyzyjnie atakować i dać upust negatywnym emocjom.

Bez szemrania przyjmowała moje rady, krytykę. Nie próbowała się ze mną sprzeczać, tylko posłusznie wykonywała rozkazy. Chciała być idealna w tym, co robi. Cała jej postawa była zadziwiająca, pierwszy raz ją taką widziałem. Opanowana, choć wściekła, posłuszna i precyzyjna.

Jedynie jej długie włosy zaburzał obraz przyszłej strażniczki. Z każdym ruchem jej ciała, okalały jej twarz i przeszkadzały w atakowaniu. Nerwowo je odgarniała, lecz nie pozwoliła im opaść swobodnie z tyłu głowy, ciągle tworzyła z nich zasłonę na swojej twarzy. Gdy walczyła ze strzygami, jej włosy byłby jej zgubą.

Jej piękne, długie, ciemne loki, takie inne, niż u innych strażniczek.

- Włosy ci przeszkadzają – zauważyłem. – Zasłaniają ci pole widzenia, a poza tym przeciwnik może cię za nie chwycić.
- Stając do prawdziwej walki, zwiążę je – sapnęła, nie przerywając ataku. Wepchnęła ostrze między żebra manekina. Widziałem, że sprawia jej to jeszcze trudność, lecz z każdym uderzeniem wbijała ostrza coraz głębiej.
- Rozpuściłam je tylko dzisiaj.- kontynuowała.
- Rose – rzuciłem ostrzegawczo.
Zignorowałam mnie i zaatakowała ponownie. Tym razem powtórzyłem ostrzej.
- Rose. Przestań.

Odskoczyła od manekina. Ciężko oddychając. Uderzyła plecami o ścianę. Spuściła głowę i zakryła się zasłona włosów. Irytowało mnie to dzisiaj w jej postawie. Zawsze była dumna i hardo patrzyła w moje oczy. Dziś nie pozwoliła mi na to, ani razu. Ciągle odwracała twarz i uciekała wzrokiem. Wstydziła się mojego spojrzenia
- Spójrz na mnie – rozkazałem.
- Dymitr…- szepnęła i nie wykonała mojej prośby.
- Spójrz na mnie. - powiedziałem ponownie, tym razem mocniejszym głosem nieznoszącym sprzeciwu.

Chwilę się wahała, lecz wykonała moje polecenie. Nie do końca tak, jak chciałem, lecz podniosła głowę, lekko ją odchylając. Włosy wciąż odgradzały jej twarz ode mnie. Podszedłem pewnym krokiem. Chciałem odsłonić jej twarz, podniosłem rękę, lecz zamarłem w połowie ruchu.

Dawno nie byłem tak blisko niej, w tak intymny sposób. Nie byliśmy na macie, nie walczyliśmy. Chciałem wykonać z pozoru prosty gest, lecz po chwili zdałem sobie, że to może znaczyć coś więcej. Tą czynnością, mogłem naruszyć swoją samodyscyplinę. Podobały mi się jej włosy i dotykam ich często podczas ćwiczeń. Nikt w tym nie mógł dopatrzyć się czegoś niestosownego, dbałem o to, aby moja uczennica miała czyste pole widzenia i chciałem uniknąć przypadkowego wyrwania ich.

Moja ręka zastygła przy jej twarzy, wstrzymałem oddech i zastanawiałem się dlaczego to robię. Wiedziałem, że nie mogę, powoli opuściłem ramię.

Podniosła głowę i spojrzała mi prosto w oczy, pierwszy raz dzisiaj. Pozwoliłem na chwilę zahipnotyzować się jej spojrzeniu, stałem tam bez ruchu i wpatrywałem się w nią z troską.

- Boli? – zapytałem. Od dźwięku moje głosu zadrżała.
- Nie – odpowiedziała krótko. Kłamała. Wiedziałem, o tym, lecz nie dałem po sobie poznać.
- Nie wygląda tak źle – powiedziałem pocieszająco. – Zagoi się.
Przez chwilę się nie odzywała, lecz gdy otworzyła usta, wybuchnęła złością.
- Nienawidzę jej!

Jej mała sylwetka wydawała się rosnąć od tego napadu złych emocji. Oddychała nierówno, unikała mojego wzroku, widziałem, jak nerwowo zaciska pięści. Walczyła ze sobą.
- Nieprawda – odparłem łagodnie, czekając aż się uspokoi.
- Prawda.
- Nie masz czasu na nienawiść – pouczyłem ją. – Nie w tym zawodzie. Powinnaś zawrzeć z nią pokój.
- Mam się z nią pogodzić? Po tym, jak specjalnie podbiła mi oko? To wariatka!
- Z całą pewnością nie zrobiła tego celowo – odparłem stanowczym tonem mentora, tym którego Rose tak nie lubiła. – Musisz w to uwierzyć. Nie jest do tego zdolna. Poza tym rozmawiałem z nią tego samego dnia. Martwiła się o ciebie.
- Pewnie bała się, że zostanie oskarżona o maltretowanie dziecka – odszczeknęła się.
- Są święta. Czas przebaczenia.
Westchnęła głośno.

Przyglądałem się jej, lecz nie zauważyłem zmian w jej zachowaniu. Wyczułem, że nie ma zamiaru , odezwać się, jako pierwsza. Widziałem jak walczy ze swoimi myślami. Musiałem ją skierować na właściwy tok rozumowania, bo znając jej porywczość, chętnie pobiegłby teraz do matki i jej oddała. Zauważyłem, że mój spokojny wzrok ją peszy i irytuje. Nie znosiła mojego opanowania, tego, które tak wiele mnie kosztowało.
- W prawdziwym świecie sama możesz czynić cuda.- mruknąłem.

Jej twarz stężała w złośliwym grymasie, nigdy nie znosiła dobrze moich pouczeń. Jej oddech znowu przyśpieszył, klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkim tempie. Ręce ułożyła na swoich krągłych biodrach. Chciała wystraszyć mnie tą pozą, lecz kusiła mnie w zakazany sposób. Była bardzo pociągająca w swoim wzburzeniu. Skarciłem się w myślach, za wodzenie wzrokiem po jej nastoletnim ciele. Do świata przywołał mnie jej ponowny wybuch. Ma dziewczyna temperament.
- Czy mógłbyś chociaż raz darować sobie te mądrości życiowe?
- Jakie mądrości?- odparłem szczerze zdumiony.
- Komentarze w stylu zen. Nie rozmawiasz ze mną szczerze. Wymądrzasz się i powtarzasz puste frazesy. – jej wypowiedź była złośliwa i ociekała jadem. – Słowo daję, czasem otwierasz usta tylko po to, żeby posłuchać tego, co masz do powiedzenia! Wiem, że potrafisz zachowywać się normalnie. Z Taszą po prostu sobie gawędziłeś, a ze mną? Wciąż każesz mi tylko ćwiczyć. Nie zależy ci na mnie. Narzuciłeś sobie sztywną rolę mentora.

Co jej znowu przyszło do tej małej główki. Muszę zachowywać względem niej dystans. Jestem jej nauczycielem, a ona moją uczennicą. Moja postawa powinna ją czegoś nauczyć, być w pewnym stopniu autorytetem. Musi wiedzieć, że od niej wymagam, bo inaczej nic bym z nią nie osiągnął. Wstawiłem się za nią pierwszego dnia, gdy ją znaleźliśmy i od tej chwili wspierałem ją, jak tylko mogłem. Musi dużo ćwiczyć, ma do nadrobienia dwa lata nauki, a ona myśli, że robię jej tym na złość. Kobieto, czasami jesteś taka lekkomyślna. Martwię się o ciebie i troszczę, kiedyś razem będziemy ochrania Lissę, musisz być najlepsza. Temat Taszy zostawmy w spokoju.

Wpatrywałem się w nią ze szczerym zdumieniem.
- Mnie na tobie nie zależy?- wysyczałem przez zamknięte usta. Zdenerwowała mnie.
- Właśnie. –Stuknęła mnie palcem w pierś i kontynuowała swoją tyradę. – Jestem dla ciebie tylko kolejną uczennicą. Dalej, prowadź swoją głupią lekcję…

Przesadziła, zarzuciła mi, że ją lekceważę, popchnęła mnie i nazywa nasze lekcje głupimi. Wiem, że jest w ciężkiej sytuacji, ale to nie daje jej prawa ,robić takie rzeczy. Miałem nadzieję, że już trochę potrafi zapanować nad sobą, lecz muszę jej przypomnieć, czym jest powściągliwość. Nie zna mnie, a próbuje ocenić. Robi to błędnie.

Chwyciłem ją mocno za nadgarstek i przycisnąłem do ściany. Straciłem nad sobą panowanie na chwilę. Poczułem jak się spina od moich poczynań. Opamiętałem się.
- Nie mów mi, co czuję! – warknąłem, głośniej niż chciałem.

Zachowałem się niewłaściwie. Wymagałem od niej opanowania, a sam je traciłem od jej młodzieńczych humorków. Zakląłem na siebie w duchu. Do moich uszu doszły jej słowa.
- Więc to prawda?
- Nie rozumiem?
- Zawsze musisz być góra. Jesteś taki sam jak ja…- szepnęła z triumfem na twarzy.
- Przeciwnie – odparłem, z trudem zachowując spokój. – Nauczyłem się panować nad sobą.- Czasami nawalam, ale i tak jestem stokroć lepszy w tym, niż ty Rose.

- Nieprawda. Robisz dobrą minę do złej gry. Zachowujesz spokój, a za chwilę tracisz równowagę. – Przysunęła się bliżej i zniżyła głos. – Zdarza się, że po prostu nie chcesz się kontrolować.
- Rose…- szepnąłem ostrzegawczo, lecz nic to nie dało.

Poczułem na swoich ustach jej wargi. Ta przeklęta małolata mąciła mi w głowie. Nie myślałem trzeźwo. Przycisnąłem ją do ściany, ciągle trzymając nadgarstek. Byłem zbyt brutalny, lecz oboje byliśmy wzburzeni i chcieliśmy dać upust swoim emocjom. Pocałowałem ją mocno, gniewnie. Pożądanie, które tłumiłem w sobie względem niej wybuchnęło podwójnie. Nie zastanawiałem się nad tym, że to nie moralne. Po prostu chciałem poczuć ja całą. Przywarłem do niej najbliżej jak się dało, wolną rękę wplotłem w jej włosy i dalej całowałem ją zaciekle. Czułem przez cienką warstwę bawełny jej ciało. Klatka uniosła się szybko, biodra poruszały niespokojnie, czułem jej wolną dłoń wodzącą po moich plecach. Jęknęła z pożądania, a ja zdusiłem ten dźwięk, całując ją z jeszcze większą mocą.

Po chwili odsunąłem się od niej. Odszedłem od niej parę kroków. Moje ciało dygotało. Rose działała na mnie zbyt intensywnie, musiałem wyjść z tej sali, jak najdalej od niej.
- Nie rób tego więcej – powiedziałem ochrypłym głosem.
- Nie musiałeś odwzajemniać pocałunku – odparowała.
Patrzyłem na nią długo. Zastanawiałem się, co jej powiedzieć.
- Nie wygłaszam tyrad dla zasady. Nie jesteś dla mnie tylko kolejną studentką. Chcę cię nauczyć panowania nad sobą.
- Świetnie ci idzie – odparła z ironią.

Zamknąłem oczy, z mojej piersi wydobyło się głośnie westchnienie. Zakląłem po rosyjsku i opuściłem pokój bez spoglądania na nią.

Chciałem nauczyć ją opanowanie, lecz sam je traciłem, będą obok niej.

Roza, musimy z tym skończyć.

8 komentarzy:

  1. Cudo, cudo, cudo! Mam teraz przeogromną ochotę przeczytać od początku AW. I to przez Ciebie! A wiesz, że nie mogę! Ach, co teraz robić... :D
    Nie ma to jak Dymitr. Szczerze powiedziawszy, szkoda, że książka nie jest pokazana jego oczami. A Ty napiszesz tak każdy rozdział po kolei czy tylko te wybrane? :D
    I jeszcze jedno: po prostu nie mogłam się nie zaśmiać z tego: "Musiałem ją skierować na właściwy tok rozumowania, bo znając jej porywczość, chętnie pobiegłby teraz do matki i jej oddała. " XDDD
    Czekam na następną część. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybrane rozdziały będę przerabiać, nie wszystkie są istotne. Szczególnie zabiorę się za te, gdzie jest między nimi chemia.
      Piszę, cały czas piszę.

      Usuń
    2. Czyli te najlepsze. :D
      Wiem, wiem i już się doczekać nie mogę kolejnego tworu! :D

      Usuń
    3. Może za tydzień lub dwa będzie kolejny rozdział.

      Usuń
  2. Popieram Ew! Jestem zachwycona. Miło jest przeczytać, jak czuł się Dymitr. Chciałabym przeczytać całą historię z jego perspektywy. Byłoby bardzo ciekawie.
    Ew napisała wszystko, co ja chciałam napisać, ale nie bd się powtarzać. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :D
    PS. Trzeba było opisać to, jak ona przyszła do niego kiedy byli pod wpływem uroku naszyjnika.

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest świetne! Faktycznie gdyby była seria Akademii Wampirów ale oczami Dymitra to by było naprawdę ciekawie xD trzymam kciuki w tworzeniu kolejnych wybranych rozdziałów ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. super! nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Boooosskie! Zgadzam się z poprzednikami, Byłoby cudownie przeczytać choć jedną część z perspektywy Dymitra. Badzo fajnie Ci to wyszło, super ujęłaś emocje.

    OdpowiedzUsuń